Niekrótka historia o tym, jak utraciłem lewe oko

Trener Karol Domański opisuje historię ze swojego życia o tym, jak w wyniku stożka, a następnie przeszczepu rogówki utracił widzenie w lewym oku.

Karol „Crofty Snake” Domański jest bardzo przystojnym trenerem personalnym.
Gdyby było Ci dane przyjrzeć się moim oczom z bliska, to zauważyłbyś (choć wołałbym „zauważyłabyś” 😏), że z moim lewym okiem coś nie do końca jest okay…

Na wstępie ostrzegam, że niniejszy artykuł zawiera wyłącznie moją skromną, aczkolwiek subtelnie kontrowersyjną opinię dotyczącą tego, co osobiście ja sam uważam za przyczynę nieszczęścia, które mnie spotkało. Zawiera również moje prywatne podejście do tego, jak żyć długo i zdrowo – podejście, które większość ludzi mogłoby uznać za wręcz radykalne, ekstremalne i bulwersujące.

Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny

Czyli jak i kiedy się to wszystko zaczęło

Zaczęło się latem w lipcu 2018 roku. Pamiętam to bardzo dokładnie, ponieważ wypoczywałem wówczas w domu rodzinnym w trakcie wakacyjnej przerwy akademickiej. Był to wspaniały czas w moim życiu, ponieważ zaliczyłem wszystkie egzaminy i ze spokojem ducha mogłem poświęcić się niedawno wydanej grze — grze, o której świat miał długo później pamiętać. Grą tą był „Wiedźmin 3: Dziki Gon”.

W trakcie codziennej rozgrywki zauważyłem, że wizja w moim lewu oku zaczęła się drastycznie pogarszać. Defekt wizji był podobny do astygmatyzmu – z tą jedynie różnicą, że potęgował się on każdego dnia. Dosłownie każdego kolejnego dnia widziałem nieco gorzej, niż dnia ubiegłego. Litery, które jeszcze nie tak dawno temu byłem wstanie przeczytać na ekranie komputera, stawały się dla mnie co raz bardziej nie do rozróżnienia.

Porównanie prawidłowej rogówki do rogówki ze stożkiem.
Porównanie zdrowego oka do oka ze stożkiem rogówki. Źródło: https://kodano.pl/poradnik/stozek-rogowki.html

Na początku, będąc sobą i typowym Polakiem mądrym po szkodzie, zbagatelizowałem sprawę. Jakby nie było, mialem też Ciri do odnalezienia, a na domiar tego wszystkiego, czekały na mnie dziesiątki partyjek gwinta do rozegrania.

Dopiero gdzieś na początku września, trochę ponad dwa miesiące po zaobserwowaniu u siebie ubytku widzenia, udałem się do okulisty. Zostałem zdiagnozowany z, tzw., stożkiem rogówki, czyli patologicznym wypukleniem rogówki, która naturalnie powinna być półkulista. Takie wypuklenie, oczywiście, uniemożliwia prawidłowe załamywanie i skupianie promieni świetlnych na siatkówce, finalnie prowadząc do rozmazania ostrości na modłę zbliżoną do astygmatyzmu.

Utknęła w moim oku

Ugrzęźnięcie twardej soczewki korekcyjnej w moim oku

Początkowo dostałem rekomendację zaaplikowania w swoim lewym oku twardej soczewki korekcyjnej, której zadaniem miało być naciskanie na rogówkę z odpowiednią siłą po to, aby tę rogówkę odkształcić do jej oryginalnego, półkolistego kształtu. Nie pamiętam teraz, czy efekt miał być stały po miesiącach noszenia takiej soczewki, czy jedynie doraźny, tymczasowy.

Nie miało to znaczenia, ponieważ mój pierwszy dzień przygody z twardą soczewką zakończył się tragicznie — na SOR. Widzicie, taka twarda soczewka ma swoją specyfikę. Centralna część soczewki, nazwijmy ją kopułą, jest faktycznie twarda i wykonana może z jakiegoś szkła, może z pleksi, może z kompozytu. Fuck it, nieważne. Obrzeża soczewki, natomiast, zrobione są z silikonu czy z innego miękkiego materiału.

Soczewkę wkłada się do oka tak, aby w kopule pozostał specjalny płyn, chyba jakiś płyn nawilżający czy coś w tym stylu. Tak nałożona na oko soczewka może być wówczas noszona przez większość dnia. Płyn zapewnia też odpowiednie przyleganie soczewki do oka, aczkolwiek ryzyko odpadnięcia takiej konstrukcji nigdy nie jest zerowe.

Teraz jednak przechodzimy do sedna, czyli do aktu zdejmowania takiej soczewki. Należy ją wyjąć z oka tak precyzyjnie, tak pieczołowicie, aby przypadkowo nie wycisnąć tego płynu na zewnątrz. Wyciśnięcie płynu z kopuły skutkuje zassaniem powietrza do środka, czyli wytworzeniem się podciśnienia w kopule, które przyciska soczewkę do oka, uniemożliwiając jej wyjęcie. Pewnie nie zgadniecie, ale dokładnie to stało się w moim przypadku.

Po dwunastu godzinach od zakupu — a nie był to zakup tani, bo kosztował moich rodziców około 750 zł w Roku Pańskim 2018 — oraz po zakończonych porażką dwóch niezmiernie długich godzinach rozpaczliwych i bolesnych prób wyciągnięcia soczewki z oka moja mama zawiozła mnie na SOR do pobliskiego szpitala. Tam spędziłem jeszcze kolejną godzinę, czekając w kolejce na swoją kolej do przyjęcia do okulisty. Był to niedzielny poranek, swoją drogą, listopada 2018 roku.

Soczewka ugrzęzła tak solidnie, ze lekarzowi pozostało wyciągnięcie jej poprzez podważenie jej obrzeży skalpelem. Finalnie soczewkę udało się wyjąć, pozostawiając moje oko z okrpnym stanem zapalnym, który następnie leczyłem przez kolejne kilka dni. Rogówka natomiast, nie dość, że już wtedy pokiereszowana przez patologiczny stożek, to dodatkowo została zmasakrowana przez mikro urazy mechaniczne — urazy, które później zadecydowały o dalszym losie całego oka.

Chirurgia oka po raz pierwszy!

Przeszczep rogówki

Po październikowym incydencie z soczewką gdzieś w połowie listopada 2018 roku zaczęła się moja niechlubna przygoda z Okręgowym Szpitalem Kolejowym w Katowicach, gdzie rzekomo znajduje się najlepsza w Polsce kadra chirurgii oka.

Szybka diagnoza — z powodu bardzo zaawansowanego postępu stożka rogówki oraz przede wszystkim wskutek występowania na mojej rogówce mechanicznych mikro urazów po katastrofalnym przeżyciu z twardą soczewką pozostał mi tylko jeden ratunek: przeszczep rogówki.

Zostałem wpisany na listę biorców, do przeszczepu rogówki doszło zaś wczesną wiosną 2019 roku, jakoś na chwilę przed Świętem Wielkiej Nocy. Stosunkowo szybko, zważywszy na fakt, że niektórzy ludzie czekają dekady na potencjalne tkanki od dawców.

Czy spytano mnie o zdanie? Nie. Choć byłem wtedy pełnoletni i cały mój instynkt krzyczał do mnie głośno i wyraźnie, aby na ten przeszczep pod żadnym pozorem się nie decydować, to jednak klamka zapadła. Decyzje podjęli moi rodzice. Usłyszałem tylko klasyczny tekst z ich strony, że powinienem być bardziej wdzięczny. Tekst, który słyszałem od nich dzień w dzień przez całe swoje życie z nimi.

Jak wyglądała chirurgia oka? Pełna narkoza, tydzień w szpitalu, potem długie miesiące ostrej farmakologii oraz wyniszczających steroidów. Forma zarówno doustna (przez pierwszy miesiąc), jak i dooczna (do odwołania). Oczywiście, podczas pobytu w szpitalu nie jeden raz usłyszałem ze strony lekarzy standardową śpiewkę o zaprzestaniu jakiegokolwiek wysiłku fizycznego, a także o unikaniu obciążenia – do końca swojego życia.

Następnie zaczęły się trwające przez rok comiesięczne kontrole w szpitalu w Katowicach. Poranny dojazd z Krakowa wiecznie remontowaną autostradą – koszmar. Kolejka w rejestracji – horror. Oczekiwanie na przyjęcie w gabinecie – tragedia. Powrót tą samą autostradą w godzinach szczytu – masakra.

Przy okazji sterydoterapia zaczęła zbierać swoje jakże owocne plony. Chronicznie podniesiony przez sterydy kortyzol oraz insulina, zmasakrowana gospodarka hormonów płciowych, a do tego mocno siedzący tryb życia, brak wysokiej jakości snu oraz beznadziejna, pełna przetworzonych produktów dieta (byłem na studiach informatycznych) spowodowały u mnie gwałtowne tycie w okolicach jamy brzusznej. Pojawił się klasyczny brzuch piwny, boczki, uwypuklone piersi oraz pełna, spuchnięta buzia (ang. puffy face).

Dotknęła mnie, tzw., otyłość androgenowa. Sytuacji nie pomagał fakt, że żyłem wówczas w strachu przed wysiłkiem fizycznym i w przeświadczeniu, że będę musiał unikać obciążenia do końca życia.

Chirurgia oka po raz drugi!

Nadciśnienie oka i ryzyko rozwoju jaskry

Gdyby tylko na przeszczepie się skończyło... Widzicie, okazuje się, że częstym powikłaniem po chirurgii oka jest nadciśnienie w gałce ocznej. Naturalnie o skutkach ubocznych zostałem poinformowany przed przeszczepem rogówki, ale zwykle w takich sytuacjach kładziony jest nacisk na procenty. Że niby tylko jakąś drobną frakcję pacjentów dotykają specyficzne powikłania. Cóż, ja to zawsze miałem szczęście do loterii — szkoda tylko, ze do loterii powikłaniowej, a nie do pieniężnej.

Nadciśnienie oczne prowadzi prędzej czy później do jaskry, a to poważna sprawa. W okolicy listopada 2019 roku w obawie przed rozwojem jaskry lekarze przypisali mi leki, których celem miało być wyeliminowanie nadciśnienia w moim lewym oku. Przy czym lekarze zaznaczyli, że istnieje szansa, że farmakologia zawiedzie i że będzie potrzebna kolejna interwencja chirurgiczna.

Farmakologia niestety zawiodła.

Wiosną 2020 roku (równo rok po przeszczepie), też jakoś na krótko przed Wielkanocą, przeszedłem kolejny zabieg chirurgiczny – trabekulektomię. Tym razem zastosowano znieczulenie miejscowe — dosłownie wbito mi igłę do oka. Następnie spędziłem tydzień w szpitalu. Potem miała miejsce powtórka farmakologii, steroidów oraz autostradowego i poczekalnianego piekła. Trwało to przez kolejny rok, tym razem nawet dwa razy na miesiąc.

Łącznie dziesiątki godzin spędzonych na dojazdach i kolejne dziesiątki godzin spędzonych w poczekalni. Sama wizyta w gabinecie i kontrola oka – góra kwadransFair enough, co nie?

W tym miejscu chciałbym serdecznie podziękować mojej mamie za to, że przez pierwsze dwa lata wizyt kontrolnych w szpitalu regularnie woziła moją dupę z Krakowa do Katowic i z powrotem. Doceniam to, mamo, i nigdy tego nie zapomnę.

Chirurgia oka po raz trzeci!?

Postępująca zaćma i konieczność kolejnego przeszczepu rogówki

Gdyby tylko na trabekulektomii się skończyło... Okazało się, że częstym powikłaniem po trabekulektomii jest szybko postępująca zaćma. Oczywiście te powikłanie również wylosowałem. Do tego moja rogówka po trabekulektomii, tak czy inaczej, straciła już swoją półkolistość (widziałem znowu kiepsko — tylko troszkę lepiej, niż przed przeszczepem rogówki), więc docelowo – po potencjalnym zabiegu usunięciu zaćmy – i tak musiałbym chodzić w specjalnej, twardej soczewce, aby zachować ostre widzenie. Tak jest, w tej twardej soczewce… Wróciłbym więc do punktu wyjścia, tylko że tym razem z nieswoją rogówką.

Na żaden jednak dodatkowy zabieg nie zgodziłem się. Miałem dość. Wolałem żyć z postępującą zaćmą i znowu obserwować, jak z tygodnia na tydzień zanika moje widzenie, niż przechodzić przez te wszystkie piekła chirurgii, farmakologii i wizyt kontrolnych w szpitalu po raz trzeci.

Przez dwa lata jeździłem jeszcze tylko na regularne kontrole do szpitala, ale nawet i z tego zrezygnowałem w połowie 2023 roku, gdy w końcu powiedziano mi, że moja (de facto nie moja, lecz czyjaś) rogówka uległa już na tyle zaawansowanej, bezpowrotnej degeneracji tkanki i zbyt wielu mechanicznym mikro urazom, że musiałbym przejść kolejny przeszczep, aby odzyskać widzenie. „Czekał Pan za długo.”, powiedzieli.

Nie chciało mi się również słuchać kolejny raz tej samej śpiewki lekarzy o tym, że z takim okiem nie mogę już więcej trenować, że muszę unikać wysiłku fizycznego, etc. Lekarze z przerażeniem słuchali w gabinecie moich historii o tym, jak pomimo tych wszystkich zaleceń ja nadal robiłem swoje. Wtedy byłem już mocno nakręcony na treningi siłowe, na łucznictwo olimpijskie oraz na wspinaczkę skałkową. „Robi Pan to na własne ryzyko.”, powtarzali.

Królicza nora

Czyli jak sam odnalazłem czerwoną pigułkę

Moją decyzję o zerwaniu z wizytami kontrolnymi w szpitalu ułatwiło to, że od początku 2023 roku zacząłem interesować się mocno endokrynologią i prawidłowym odżywianiem gatunku ludzkiego. Otwarcie nie nazywam tego „dietetyką”, bo ta nauka zdecydowanie za mocno odbiega od prawidłowego odżywiania, ale to jest tylko moje prywatne zdanie.

Przede wszystkim zacząłem uczyć się o tym, w jaki sposób dieta wpływa na wszystkie układy w ludzkim ciele. Na układ pokarmowy sam w sobie, rzecz jasna, ale nie tylko. Na układ hormonalny i na układ nerwowy, również. W tym, naturalnie, na oczy i na widzenie same w sobie.

W tym miejscu chciałbym otwarcie podziękować za istnienie kanału doktora Erica Berga na YouTube. Jest to kanał, który przez pierwszą połowę 2023 roku skrupulatnie studiowałem każdego wieczoru po pracy — łącznie przez setki godzin. Kanał, z którego wyniosłem tak wiele cennych lekcji i tyle obszernej wiedzy — od działania i funkcji hormonów, poprzez przyczyny rozwoju chorób, tzw., cywilizacyjnych, aż na odżywianiu skończywszy.

Ketoza

Czyli jak dieta ketogeniczna pomogła z moim stanem zdrowia

Od stycznia do czerwca 2023 roku stosowałem śródziemnomorską dietę ketogeniczną połączoną z postami okresowymi (ang. intermittent fasting), bowiem dowiedziałem się, że to właśnie ten lifestyle nada się idealnie do naprawy mojego pokiereszowanego przez lata sterydoterapii ciała i układu hormonalnego oraz przede wszystkim sprawdzi się perfekcyjnie w procesach chudnięcia i pozbywania się defektów androgenowej otyłości.

Oczywiście nie byłem już wtedy tak okropnie otyły, jak wcześniej, bowiem w ciągu poprzedzającego roku udało mi się dzięki treningom siłowym zrzucić sporo tkanki tłuszczowej i odzyskać wiele utraconych mięśni, ale nadal nie byłem jeszcze w pełni szczęśliwy ze swojej sylwetki.

Nie były to jedyne argumenty, które zadecydowały o wprowadzeniu się w ketozę. W tym czasie doszło również w moim życiu do bardzo bolesnego odrzucenia przez kogoś, kogo darzyłem uczuciami. Rozłąka zaczęła wprowadzać mnie co raz głębiej i głębiej w stan iście depresyjny. Utrata chęci do treningów, do wstawania rano z łóżka, do oglądania filmów czy seriali… Z trudem zbierałem się rano do pracy, w pracy zaś w ogóle nie mogłem się skupić (byłem wówczas programistą). Moją głowę wypełniały bowiem smutek, żal i rozpacz.

Myślałem tylko o tym, aby wrócić do mieszkania i aby położyć się z powrotem do łóżka — ale bynajmniej nie po to, aby biernie leżeć i kwiczeć, lecz po to, aby uczyć się i aby dalej eksplorować króliczą norę, przed którą konwencjonalni lekarze i dietetycy tak wielce nas straszą. Wieczorne konsumowanie treści dotyczączych działania układu hormonalnego, odżywiania i wpływu jedzenia na człowieka były moją oazą spokoju i sposobem na wytłumienie emocji.

Dr Eric Berg bardzo szybko wyjaśnia, czym jest ketoza.

Jednym z zaskakujących skutków ketozy, o którym raczej nigdy nie usłyszycie od żadnego konwencjonalnego lekarza, trenera personalnego, dietetyka, psychiatry czy terapeuty, jest fakt, że stan ketozy prowadzi do redukcji, a często nawet do całkowitej eliminacji jakichkolwiek stanów zapalnych w mózgu. Widzicie, stan zapalny w mózgu – i uwaga, bo to jest bardzo kontrowersyjny fakt (a nie opinia, dlatego tak wielce triggeruje to wielu „znawców” tematu) — prędzej czy później zawsze skutkuje stanem lękowym, pogorszonymi funkcjami kognitywnymi, mgłą mózgową, demencją czy właśnie depresją.

Od lutego 2023 roku wszedłem w ketozę na całego. Stosowałem nawet dwudziesto-trzy godzinny post okresowy — jest to model żywienia znany jako OMAD (ang. one meal a day), czyli jeden duży, zbilansowany i na maksa odżywczy posiłek dziennie, zjadany w przeciągu godziny. Bynajmniej to wcale nie było tak, że ja z trudem i z ssaniem w żołądku powstrzymywałem się przed jedzeniem i z zegarkiem w ręku wyczekiwałem nadchodzącego posiłku. Przy sprawnej funkcji insuliny — dzięki ketozie zaś wrażliwość na insulinę udało mi się odzyskać — nie czujesz typowego głodu czy tego charakterystycznego ssania w żołądku. Apetyt na jedzenie w pełni zachowujesz, owszem, ale to ty decydujesz, kiedy jesz, a nie twoje uzależnienie od cukru i insulinooporność.

Dzięki ketozie szybko, bo już w zaledwie kilka tygodni, pozbyłem się swojego depresyjnego stanu, naprawiłem funkcję insuliny, tj., w pełni cofnąłem postępującą insulinooporność, odtłuściłem swoje narządy wewnętrzne eliminując pozostałości otyłości trzewnej, a także raz na zawsze pożegnałem swój lekki i jakże wielce irytujący brzuch piwny. Przede wszystkim jednak odżyłem i zyskałem mnóstwo siły do dalszego działania. I do dalszego… poszukiwania tajemnej wiedzy.

Niniejsza sześćdziesięcio-sekundowa piosenka od AI idealnie podsumowuje wszystko, co mówiłem o ketozie w kontekście zdrowia psychicznego.

W czerwcu 2023 roku przeszedłem na animal-based diet doktora Paula Saladino. Jest to lifestyle, który stosuję po dziś dzień. O tym, dlaczego to zrobiłem, opowiem innym razem, bowiem jest to równie długa historia zasługująca na swój osobny rozdział.

Kwas linolowy

Cichy zabójca metabolizmu i destruktor tkanek

Wrócę teraz do tego, co ma ogromny związek z niniejszym, jeszcze niezakończonym rozdziałem o moim oku. Na początku lata 2023 roku zacząłem zgłębiać wiedzę i doświadczenie wielu niezależnych lekarzy i naukowców. Na ich czele stoją legendy pokroju doktora Paula Masona, doktora Kena Berry’ego czy właśnie doktora Paula Saladino.

Niemniej człowiekiem, który dosłownie i ironicznie otworzył moje oczy, był doktor Chris Knobbe. Tak, jego nazwisko brzmi jak imię rycerza Jedi, Obi-Wana Kenobiego.

Doktor Knobbe jest (jednak) okulistą, który specjalizuje się w diagnozowaniu, w zapobieganiu oraz w leczeniu zwyrodnienia plamki żółtej (ang. AMD, age-related macular degeneration). Po zapoznaniu się z jego literaturą, po przestudiowaniu jego konferencji oraz po zebraniu wszystkich pozostałych puzzli w całość — a elementami układanki była wcześniej zdobyta wiedza od Erica Berga, Paula Saladino, Paula Masona i wielu im podobnych, niezależnych naukowców — pojąłem, że za jakąkolwiek degenerację komórek, a finalnie i całych tkanek, w zdecydowanej większości przypadków odpowiada niewłaściwy, niezgodny z ludzką ewolucją lifestyle — tryb pracy, środowisko, jakość snu oraz głównie… dieta.

Jaka dieta? Dieta bogata w ewolucyjnie niespójne (czyt. niezgodne z ludzką fizjologią), toksyczne wręcz ilości prozapalnych, wielonienasyconych kwasów tłuszczowych omega-6, w tym przede wszystkim kwasu linolowego (ang. linoleic acid).

Dr Chris Knobbe wyjaśnia, dlaczego oleje roślinne są zmorą ludzkości.

Tak, oczywiście, czynniki genetyczne też mają tutaj wpływ. Bynajmniej nie bagatelizuję tego. Niemniej dieta odgrywa kluczową rolę w aktywacji wielu genów — w tym wielu złowrogich genów — które nigdy nie miałyby szansy aktywować się za naszego życia, gdyby nie żywieniowy wyzwalacz.

Musisz zrozumieć, że, w największym uproszczeniu, kwas linolowy — jeden z kilku wielonienasyconych kwasów tłuszczowych omega-6 zawartych na potęgę we wszelakich olejach roślinnych oraz w tkankach tłuszczowych niewłaściwie karmionych zwierząt — odkłada się w błonach komórek Twojego ciała.

We wszystkich błonach wszystkich komórek. Również w błonach arcydelikatnych i wrażliwych na uszkodzenie komórek plamki żółtej czy właśnie w błonach komórek rogówki. Co więcej buduje on cholesterol oraz wypełnia adipocyty, tj., komórki odpowiedzialne za magazynowanie tłuszczu. Jest on niestety również lipidem, którego nadmierna i toksyczna ilość, wprowadzana w diecie do organizmu, wypiera kwasy tłuszczowe omega-3 podczas trawienia, w tym wypiera tak niesamowicie ważny dla naszych mózgów kwas DHA.

Innymi słowy zbyt duża ilość tego kwasu linolowego w diecie, a o jego nadmierną ilość bardzo dzisiaj łatwo, uniemożliwia wchłanianie czy metabolizowanie kwasów tłuszczowych omega-3. I nie ma tutaj znaczenia, ile kapsułek z tymi kwasami omega-3 suplementujesz. Niestety, organizm ludzki tak nie funkcjonuje. Kiepskiej diety, bogatej w prozapalne kwasy tłuszczowe omega-6, za żadne skarby nie przegonisz suplementami omega-3 — nieważne jak dobrej jakości.

Posłuchaj sobie o wpływie kwasu linolowego na przyswajalność niezbędnego dla mózgu kwasu DHA.

Kwas linolowy jest niestabilny i prooksydacyjny. Łatwo się utlenia, degenerując i uszkadzając błony komórkowe, przy okazji uszkadzając komórki same w sobie, finalnie prowadząc do osłabienia oraz do upośledzenia tkanek, które te komórki budują.

Ten kwas, budując cholesterol, może również utlenić się we wnętrzu lipoproetiny niskiej gęstości — w cząstce LDL — uszkadzając jej białko ApoB-100 i czyniąc taką cząstkę LDL niezdatną do użytku i niepoznawalną przez wątrobę. Komórki wątroby posiadają bowiem receptory, do których cząstka LDL przyłącza się dzięki białku ApoB-100. Gdy te białko ulegnie zaś uszkodzeniu, to taka patologiczna cząstka LDL pozostaje w krwiobiegu do czasu bycia sprzątniętą przez makrofagi. Swoją drogą to jest etap początkowy w procesie tworzenia się miażdżycy…

Dr Paul Mason wyjaśnia, jak oleje roślinne prowadzą do rozwoju miażdżycy.

Najgorsze jednak w kwasie linolowym jest to, że zaburza i upośledza on przemianę energii w mitochondrium, wpływając negatywnie na electron transport chain, ETC, oraz na pompę protonową w procesie tworzenia ATP, finalnie degenerując i uszkadzając mitochondrium komórkowe.

Innymi słowy nadmierna konsumpcja tego kwasu prowadzi do zaburzeń w przemianie energii, czyniąc Cię niewydajnym i „marnującym” energię człowiekiem. Mowa oczywiście o energii produkowanej w mitochondriach komórkowych. Czym to się najczęściej objawia? A no, przede wszystkim insulinoopornością (która sama w sobie piekielnie utrudnia zrzucenie tkanki tłuszczowej), upośledzonymi funkcjami poznawczymi mózgu, zaburzeniami układu hormonalnego, itp.

Wyobraź sobie zatem, że jeżeli wskutek lat zaniedbań żywieniowych Twoje komórki nasycą się w ten iście złowrogi, wielonienasycony kwas tłuszczowy, to Twoje ciało stanie się z automatu podatne na wszystkie najgorszego rodzaju schorzenia metaboliczne czy choroby cywilizacyjne.

Upośledzona przemiana energii? Docelowo prowadzi to do insulinooporności, do cukrzycy typu II i do otyłości. Uszkodzone cząstki LDL? Docelowo skutkuje to miażdżycą. Uszkodzone neurony? Finalnie objawia się to w stanach lękowych, w demencji czy… w depresji. Uszkodzone pozostałe wrażliwe komórki i delikatne tkanki? Finalnie może to spowodować zwyrodnienie plamki żółtej. Uszkodzone mitochondrium? Cóż, od uszkodzonego mitochondrium zaczyna się każdy… nowotwór.

Stożek rogówki? Chciałbym mieć pewność na sto procent, ale jej nie mam i zapewne nie prędko ją uzyskam. Wszystko, co powyżej pisałem o kwasie linolowym, jest już w większej lub mniejszej mierze potwierdzone badaniami i obserwacjami, albo przynajmniej jakąś sensowną i klarowną hipotezą.

Zabawne i smutne jest to, że idea o „prozdrowotnych” właściwościach olejów roślinnych wzięła się tylko i wyłącznie stąd, że kiedyś producenci jednego z takich olejów dosłownie przekupili American Heart Association.

Niemniej nie istnieje jeszcze żadne badanie, które dowodziłoby, że stożek rogówki również ma swoje podłoże w niewłaściwej, bogatej w kwas linolowy diecie. To jest moja teoria, aczkolwiek biorąc pod uwagę wszystkie spustoszenia, jakie kwas linolowy wyrządza w ludzkim organizmie, wcale nie zdziwiłbym się, gdyby i za stożek rogówki ten kwas był odpowiedzialny.

Bynajmniej nie obwiniam tutaj wyłącznie kwasu linolowego o mój los. Mój lifestyle wówczas, kiedy to stożek rogówki zmasakrował moje lewe oko, również pozostawiał wiele do życzenia. Byłem wtedy typowym studentem IT, który większość dnia spędzał siedząc na uczelni, który odżywiał się rogalikami, batonikami i gazowanymi napojami z akademickich automatów, który regularnie zajadał się hamburgerami i kebabami, który spał średnio pięć godzin dziennie i który średnio piętnaście godzin dziennie spędzał przed monitorami komputerów.

Krótko mówiąc, nie były to warunki ewolucyjnie spójne dla człowieka. Nic zatem dziwnego, że tak wielce stresogenne środowisko mogło odpalić w moim organizmie geny odpowiedzialne za wykształcenie się stożka rogówki. Osłabione komórki mojej rogówki, przesycone w tamtym czasie w kwas linolowy, uległy i poległy. Taka jest moja teoria.

Stosujesz olej rzepakowy? A czy wiesz, że kiedyś ten olej był... tanim, chamskim lubrykantem do maszynerii okrętów marynarki wojennej USA?

Życie z jednym okiem

Idzie przywyknąć...

Zastanawiacie się pewnie, jak bardzo (nie)sprawne jest moje lewe oko po tych wszystkich latach. Powiem Wam, że gdybyście mi podstawili pod owe oko kartkę papieru z wielgachnym napisem „Ch*j Ci w rzyć”, to jedynie zaśmiałbym się pod nosem, bo nie zidentyfikowałbym na kartce absolutnie nic, ani krzty litery. Moje lewe oko rozpoznaje teraz wyłącznie jakieś tam światła i barwy, wszystkie detale są jednak kompletnie rozmazane — niczym pod powierzchnią wody w bardzo czystym basenie.

Prawe oko przejęło na siebie funkcję widzenia, podczas gdy lewe zapewnia mojemu ciału jeszcze jakieś tam resztki widzenia peryferyjnego, dając przy okazji odrobinę poczucia stereoskopii widzenia. Te szczątkowe fragmenty widzenia przestrzennego i peryferyjnego to są w zasadzie jedyne argumenty, które powstrzymują mnie przed złożeniem na lewe oko opaski niczym Big Boss z serii gier „Metal Gear Solid”. W sumie to już zgapiłem od niego mullet i bandanę do włosów, opaska zwieńczyłaby jedynie moją metamorfozę.

Upośledzone widzenie przestrzenne sprawia, że nie mogę ocenić niekiedy położenia ani odległości przedmiotów w bliskim moim otoczeniu. Przykładowo, gdy podaje mi się jakiś obiekt do rąk, to czasami probuję ten obiekt chwycić nie tam, gdzie on faktycznie się znajduje. Z tego samego powodu nie byłbym dobrym zawodnikiem w sportach kontaktowych, np., w siatkówce czy w koszykówce. Istniałoby duże ryzyko chybienia w piłkę. W bilard rownież nie pogram.

Trener personalny Karol Domański uwielbia espresso doppio.
Życzę Wam smacznej kawusi. Swoją droga czy widać po mnie, że mam spaprane lewe oko?

Podsumowanie i… morał?

Czy jest tu jakaś lekcja?

Na początku chciałbym podkreślić, że nie winię lekarzy za to, co mnie spotkało. Zostałem otoczony w miarę solidną i profesjonalną opieką, to na pewno. Tak wielce inwazyjne zabiegi jak chirurgia oka zawsze niosą ze sobą ryzyko okropnych powikłań i nieprzyjemnych skutków ubocznych. Każdy człowiek jest na swój sposób indywidualną jednostką, dlatego nie sposób przewidzieć, jak jego ciało zachowa się po operacji. Mnie niestety spotkały same najgorsze rzeczy. Jak wspominałem kilka rozdziałów temu, zawsze miałem szczęście do losowania post-operacyjnych i post-zabiegowych powikłań w szpitalach. Swoją drogą to mogą być opowieści na inne czasy i na nowe artykuły…

Jedyne, czego się mocno przyczepię, to mówienie pacjentom, że ci już nigdy nie będą mogli trenować, uprawiać sportu czy podejmować się jakiejkolwiek intensywnej aktywności fizycznej. To jest nic innego jak boilerplate’owa zagrywka mająca na celu chronienie rzyci lekarzy i szpitali przed ewentualnym pozwem sądowym ze strony pacjenta, któremu a nóż widelec przytrafiłoby się coś złego w kontekście niedawno odbytej operacji czy zabiegu. Tak samo działa klauzula „Może zawierać śladowe ilości orzechów arachidowych.” Takie słowa mogą naprawdę kogoś zdołować i odebrać komuś pozostałości woli do walki, zgnoić i obniżyć morale. To jest ostatnia rzecz, jakiej pacjent potrzebuje słuchać, dowiadując się o czekającym go zabiegu.

Naprawdę miałbym żyć do końca swych dni w przeświadczeniu, że nie mogę już nigdy więcej trenować? Nie jestem taką osobą. Nie jestem potulnym obywatelem/pacjentem/NPC, któremu można czegoś zabronić. Ponad sześć lat po przeszczepie ja nadal cisnę w swoim życiu — bardziej niż kiedykolwiek. Olimpijski dwubój siłowy i wspinaczka sportowa, wcześniej dużo roweru i biegania, kiedyś również łucznictwo olimpijskie. Ciekawe, co jeszcze przyszykuje dla mnie życie. Jeśli moje lewe, niemal doszczętnie zmasakrowane i mocno upośledzone oko miałoby mi randomo wyzionąć ducha podczas rwania sztangi czy w trakcie topowania na boulderze, to trudno. Założę wówczas opaskę Big Bossa i będę cisnął dalej.

Trener personalny Karol Domański będzie za kilka lat prawdopodobnie wyglądał tak, jak Big Boss.
Prawdopodobnie za kilka lat będę wyglądał jeszcze bardziej jak Big Boss.

Bardzo jednak żałuję, ze nie dano mi możliwość zadecydowania o sobie. Że rodzice podjęli decyzję o przeszczepie rogówki za mnie. Tak, oczywiście, chcieli mojego dobra. Mieli dobre intencje. Tylko że wiecie na pewno, dokąd prowadzi droga wybrukowana dobrymi intencjami…

Jak już pisałem, moja intuicja krzyczała do mnie z całej siły, że pozwolenie na krojenie się na stole chirurgicznym i przystanie na wstawienie sobie do oka cudzej tkanki to, krótko mówiąc, kiepski pomysł. W tej oto chwili, pisząc niniejszy artykuł, podtrzymuję twardo zdanie mojej wersji z przeszłości, sprzed sześciu lat — przeszczep rogówki to tragiczne rozwiązanie. Gdybym miał możliwość podjąć decyzję jeszcze raz, to nigdy bym się na to nie zgodził. Gdyby zalecono mi przeszczep rogówki teraz, tym bardziej odmówiłbym.

Uważam, że lepiej żyłoby mi się z naturalnie uszkodzoną rogówką — ale nadal swoją rogówką — niż z czyjąś… tak czy inaczej uszkodzoną rogówką. Przynajmniej ominęłaby mnie wyniszczająca farmakologia, sterydoterapia oraz dziesiątki godzin czasu zmarnowanego zarówno na podróże do i z Katowic, jak i czasu zmarnotrawionego w poczekalni szpitala.

Myślę również, że całej tej nieprzyjemnej historii ze stożkiem rogówki można by całkowicie uniknąć, gdybym od dziecka odżywiał się w sposób ewolucyjnie spójny — gdybym jadł jedzenie, jakie nasz ludzki gatunek powinien domyślnie jeść. Gdybym szerokim łukiem omijał przetworzoną żywność po brzegi przepełnioną prooksydacyjnymi, toksycznymi olejami roślinnymi. Jestem bardzo pewny siebie pisząc to, co piszę. Gdyby moje tkanki nie były nasycone w kwas linolowy, mój stożek rogówki mógłby nigdy się nie aktywować.

Niech powyższe moje słowa stanowią zatem morał niniejszej stosunkowo długiej historii. Personalnie ja sam, aby żyć długo, zdrowo i szczęśliwie, odżywiam się zgodnie z ludzką naturą i ewolucją. Unikam wszystkiego, do czego nasi pradziadkowie nie mieliby dostępu. Dla mnie nie istnieją współczesne, przetworzone produkty, gotowe kanapki czy posiłki zapakowane w plastik. Stawiam wyłącznie na whole foods, czyli na jednoskładnikowe, w pełni naturalne pożywienie, np., mięso, jajka, masło, mleko, sery, owoce i miód.

Przede wszystkim unikam wszystkiego, co zawiera w sobie oleje roślinne oraz przetworzone cukry, skrobię, GMO, barwniki, aromaty „naturalne”, słodziki, egzotyczne błonniki z tapioki, maltodekstrynę, dekstrozę i inne tego typu sztuczne, ludzkie twory. Unikam również olejów roślinnych samych w sobie, w tym nawet tej mitycznej i legendarnej oliwy z oliwek.

Co więcej nie pozwalam, aby podejmowano decyzje za mnie — nie ważne, czy do decyzji nakłaniają mnie moi rodzice, czy ukochana osoba. Sam jestem kowalem swojego losu. A jeżeli jeszcze raz usłyszę od kogoś słowa, że nie mogę już nigdy więcej trenować ani uprawiać sportu, to uprzejmie pokażę tej osobie środkowy palec.

Powyższa historia zaczęła się poniekąd od gry „Wiedźmin 3: Dziki Gon”, dlatego zakończę ją jednym z moich ulubionych cytatów z tejże gry.

Najważniejsze to żyć w zgodzie z samym sobą.

Materiały edukacyjne

Skąd pochodzi moja kontrowersyjna wiedza o ketozie i o kwasie linolowym

Poniżej prezentuję konferencje i podcasty ludzi znacznie mądrzejszych ode mnie — ludzi, dzięki którym dowiesz się dużo o diecie ketogenicznej, o wpływie ketozy na fizjologię ludzkiego ciała, a także, przede wszystkim, odkryjesz prawdę o olejach roślinnych i o wchodzących w ich skład wielonienasyconych kwasów tłuszczowych omega-6. Mam nadzieję, że — podobnie jak ja — co nie co odmienisz swoje zdanie o płynnych olejach roślinnych takich jak olej rzepakowy, olej słonecznikowy, olej lniany czy nawet… owiana legendami i mistycyzmem oliwa z oliwek.

Szukasz badań naukowych? Tak czy inaczej odsyłam Cię do poniższych materiałów. W każdym z nich wypowiadający się naukowcy i lekarze przywołują multum różnorakich randomizowanych badań kontrolowanych — czyli badań najwyżej rangi — które potwierdzają zarówno ich, jak i moje mocno odbiegające od konwencjonalnego konsensusu żywieniowego twierdzenia i roszczenia.

  1. Dr. Paul Mason - 'Are you smarter than a Doctor? What your doctor doesn't know about nutrition'
  2. Dr. Paul Mason - 'The truth about high cholesterol'
  3. Decoding Atherosclerosis: The clotting theory and seed oil toxicity | Dr Paul Mason | FOM23
  4. Dr. Paul Mason - ''Hard science on the real cause of heart disease - why you should avoid seed oils'
  5. Dr. Paul Mason - 'From fibre to the microbiome: low carb gut health'
  6. Dr. Paul Mason - 'The shady truth about statins'
  7. Dr. Paul Mason - 'How iron deficiency and inflammation can make you fat - a female perspective'
  8. Understanding LDL Damage: Dr. Paul Mason's Expert Breakdown
  9. Dr. Chris Knobbe - 'Are Vegetable Oils the primary driver of Obesity, Diabetes and Chronic Disease?'
  10. The Worst Ingredient in the World: Interview with Dr. Chris Knobbe
  11. Fascinating Interview with Dr. Chris Knobbe on Vegetable Oils and Macular Degeneration
  12. How Seed Oils Are The Main Driver Of Disease with Chris Knobbe
  13. Nina Teicholz - 'Vegetable Oils: The Unknown Story'
  14. The Truth About Seed Oils | FED A LIE | Full Documentary