Częste pytania do mnie — do osoby żyjącej od lat na diecie z czerwonym mięsem bez błonnika

Częste pytania kierowane do mnie o dietę animal-based, która opiera się o czerwone mięso oraz o eliminację błonnika i warzyw.

Animal-based diet opiera się o karmioną trawą wołowinę, w tym narządy (podroby), a także o surowy nabiał, organiczne owoce i niepasteryzowany miód.
Dieta animal-based naśladuje i próbuje odtworzyć we współczesnych, cywilizowanych czasach sposób odżywiania, jaki praktykowali nasi przodkowie przez setki tysięcy lat ludzkiej ewolucji.

Stosuję ewolucyjnie spójny model odżywiania — dietę animal-based w wydaniu doktora Paula Saladino — już od ponad dwóch lat. Dokładnie to od czerwca 2023 roku.

Przez te wszystkie lata uzbierało się kilka typowych, charakterystycznych pytań, które kierują do mnie różni ludzie w kontekście tejże diety. Pytania zadawali i zadają najczęściej członkowie mojej rodziny, znajomi, klienci, randkowane dziewczyny, a czasem również przypadkowe osoby, z którymi niekiedy wchodzę losowo w dyskusję o diecie, ilekroć wiem, że ten ktoś jest mocno w błędzie głosząc swoje nieprawdziwe poglądy.

Poglądy te najczęściej wynikają z konwencjonalnego konsensusu dietetycznego oraz medycznego i nigdy tak naprawdę nie były przez daną osobę rzetelnie zweryfikowane. Są po prostu brane za pewniaka, taken for granted. Przez dekady były one skrzętnie narzucane takiej nieświadomej osobie przez „wszechwiedzące” organizacje typu AHA czy WHO, przez „nieomylnych” profesorów z Harvardu albo — i to jest najgorsze — przez zaślepionych efektem potwierdzenia konwencjonalnych lekarzy, dietetyków i trenerów personalnych.

Absolutnie nie winię za niewiedzę ludzi, od których te pytania pochodzą. Jak zawsze w takim przypadku winę za niewiedzę i rozpowszechniane mity żywieniowe ponosi system.

Karmiony trawą stek wołowy z antrykotu z Urugwaju.
Nie ma to jak soczysty, karmiony trawą, wołowy stek z antrykotu (rib-eye steak) na śniadanie i na kolację.

Animal-based diet w pigułce

Czym jest praktykowana przeze mnie dieta Paula Saladino?

Przypomnę na szybko podstawowe założenia animal-based diet, którą promuje Paul Saladino:

  • karmiona trawą wołowina lub jagnięcina od gospodarstw regeneratywnych, m.in., mielone mięso, burgery, steki, polędwice, wątroba, serce, szpik kostny, przepona, jądra i inne narządy;
  • karmione trawą zwierzęce tłuszcze nasycone: masło, masło klarowane (ghee), łój wołowy, szpik kostny;
  • wiejskie jajka od drobiu z wolnego wybiegu;
  • niepasteryzowane mleko krowie, kozie lub owcze;
  • sery z surowego mleka krowiego, koziego lub owczego;
  • organiczne owoce, np., awokado, mango, ananas, jabłko, banan, borówki, arbuz, ogórek, cukinia;
  • niepasteryzowany, organiczny miód.

Jak widać, dieta animal-based w wydaniu Paula Saladino kładzie ogromny nacisk na ekologiczne, najlepiej również organiczne i w jak najmniejszym stopniu przetworzone (stąd surowe, niepasteryzowane) pożywienie pochodzenia zarówno zwierzęcego, jak i roślinnego.

Założeniem diety jest wspieranie regeneratywnych gospodarstw i hodowli: mięso od szczęśliwego bydła, które może wypasać się na zielonej trawie; jajka od szczęśliwych kur, które mogą sobie swobodnie dziobać w trawie; ekologiczne owoce, których nie pokryto hektolitrami herbycydów, pestycydów czy glifosatu; miód od szczęśliwych pszczół, które nie siadają na spryskiwanych roślinach z monokultur (na rzepaku, soji, kukurydzy, pszenicy, itp.).

Patelnia, na której znajdują się serce wołowe, wiejskie jajka, awokado i różowa sól himalajska.
Jedna z moich ulubionych kompozycji: serce wołowe, wiejskie jajka, awokado i różowa sól himalajska.

Dieta Paula Saladino eliminuje wieprzowinę, ponieważ w dzisiejszych czasach jest to, niestety, mięso bardzo zanieczyszczone i przesycone wielonienasyconymi kwasami tłuszczowymi omega-6. O ile w nielicznych, wybranych, szanowanych i szanujących się gospodarstwach krowy nadal wypasane są na otwartych, zielonych pastwiskach, to o tyle nowoczesne świnie karmione są soją, kukurydzą, pszenicą i mieszankami pasz z olejami roślinnymi. Jest to pożywienie ewolucyjnie niespójne dla tych zwierzaków, co z automatu czyni je również ewolucyjnie nieodpowiednim dla nas, dla ludzi.

Animal-based diet wyklucza również ryby, ponieważ ryby hodowlane, np., łosoś atlantycki, karmione są w równie ewolucyjnie niespójny sposób, co wieprzowina, natomiast ryby dziko łowione, np., łosoś pacyficzny, tuńczyk, przesycone są zarówno w mikroplastik, jak i w metale ciężkie (kadm, ołów, miedź). Dzisiejsze ryby nie są zatem pokarmem odpowiednim dla ludzi.

Finalnie, animal-based diet odradza konsumpcję warzyw — nasion, orzechów, bulw, fasolek, strączków, łodyg i liści — ze względu na wysokie stężenie cząsteczek obronnych zawartych w tego typu roślinach. Wśród najpowszechniejszych składników antyodżywczych znajdziemy, m.in., gluten, fityny, szczawiany, lektyny i goitrogeny.

💡
Cząsteczkom obronnym roślin poświęciłem jakiś czas temu artykuł, do którego odnośnik znajduje się poniżej.
Into The Rabbit Hole, Vol. III
Dive into The Rabbit Hole of myths, lies and frauds of mainstream nutrition guidelines. This is the third part of ultimate knowledge cheat sheet.

Wracając do najczęstszych pytań kierowanych do mojej osoby, jakie są to zatem pytania?

Czym jest animal-based diet doktora Paula Saladino?

💡
Dalsza część artykułu nie stanowi rekomendacji i zaleceń lekarskich, a jest wyłącznie prywatną opinią autora.

Nie boisz się, że czerwone mięso spowoduje raka jelit?

Nie, ponieważ nie istnieje żaden mechanizm, którego wynikiem byłoby powstawanie nowotworu w jelitach od nadmiernej konsumpcji czerwonego mięsa. Serio, znajdźcie mi taki mechanizm albo choć jedno randomizowane badanie kontrolowane, które by tej hipotezie dowodziło — błagam Was. 😂

Otóż nie znajdziecie.

Istnieją jedynie korelacje, wynikające z niskiej jakości epidemiologicznych badań obserwacyjnych, które „łączą konsumpcję czerwonego mięsa ze zwiększonym ryzykiem zachorowania na nowotwór jelit”. Słowo klucz: „łączy”, „jest powiązany z”.

Takie badania podatne są na szum danych, na zmienne wykluczające i przede wszystkim na fenomen statystyczny, który zwie się „healthy user bias, unhealthy user bias”.

Nie będę rozpisywał się na ten temat, bowiem mam już na Instagramie rolkę poruszającą te zagadnienie. Doktor Paul Mason i doktor Paul Saladino również notorycznie omawiają te kwestie w swoich konferencjach czy w podcastach.

Moja rolka na Instagramie

Co się mechanizmu powstawania raka tyczy, to powszechnie wiadomo, że każdy nowotwór zawsze i bez wyjątku ma swoje podłoże w uszkodzonym, zdegenerowanym mitochondrium.

Mitochondrium z kolei uszkodzić może nadmierna konsumpcja wielonienasyconych kwasów tłuszczowych omega-6, na potęgę zawartych w industrialnych olejach roślinnych pokroju oleju rzepakowego, słonecznikowego i sojowego.

Ani czerwone mięso, ani składniki odżywcze w nim zawarte, ani tłuszcze nasycone nie są w stanie w żaden sposób doprowadzić do uszkodzenia mitochondrium, a co za tym idzie, nie mogą być one obarczone winą za powstawanie raka w jelitach.

Doktor Nina Teicholz mówi o tym, skąd pochodzą mity dotyczące czerwonego mięsa.

Nie boisz się, że czerwone mięso doprowadzi do cukrzycy?

I beg your pardon, but what in the fuck?! 🤣

Podłożem cukrzycy typu II — a o tej tutaj mowa w tym jakże paskudnym, powszechnym i nikczemnym micie, rozpuszczonym w świat niczym trucizna w krwiobiegu przez przekupioną organizację WHO — była, jest i zawsze będzie insulinooporność (rzadziej czynniki genetyczne).

Przyczyną insulinooporności są z kolei zdegenerowane, dysfunkcjonalne mitochondria.

Do degeneracji mitochondrium prowadzi natomiast — o tym już wspominałem w poprzedniej sekcji — nadmierna i ewolucyjnie niespójna konsumpcja wielonienasyconych kwasów tłuszczowych omega-6.

A te kwasy, Drogi Czytelniku, zawarte są w olejach roślinnych: w oleju rzepakowym, w słonecznikowym, w sojowym, w lnianym czy nawet — do pewnych ilości, rzecz jasna — w owianej legendami oliwie z oliwek.

Czerwone mięso nie uszkadza mitochondrium, a zatem nie może prowadzić ani do insulinooporności, ani tym bardziej do cukrzycy typu II.

Ponownie, ten mit wywodzi się tylko i wyłącznie z korelacji, które skrupulatnie wyciągnięto z wątpliwej jakości epidemiologicznych badań obserwacyjnych. Badań, które poetycko wręcz „łączą konsumpcję czerwonego mięsa ze zwiększonym ryzykiem zachorowania na cukrzycę typu II”.

Doktor Paul Mason wyjaśnia, dlaczego konwencjonalni lekarze nie wiedzą zbyt wiele o zdrowym odżywianiu.

Nie boisz się wysokiego cholesterolu?

Primo, w tym micie chodzi o lipoproteiny niskiej gęstościlow density lipoproteins, LDL — czyli chodzi o de facto transportery cholesterolu. Tak, cholesterol musi być w krwiobiegu transportowany przez odpowiednie cząsteczki, ponieważ cholesterol jest lipidem, a tłuszcze nie rozpuszczają się w wodzie, z którego składa się osocze.

Ilekroć ktoś wspomina cholesterol, czy też raczej tak zwany „zły cholesterol”, to ma zapewne na myśli frakcję cząsteczek LDL.

I tutaj dochodzę do drugiej kwestii, czyli do faktu, że wysokie stężenie cząstek LDL jest patogenne, złe i słusznie skorelowane z ryzykiem zachorowań na choroby sercowo-naczyniowe, ale wtedy i tylko wtedy, gdy niniejsze cząsteczki LDL są patogenne same w sobie.

W jaki sposób cząsteczka LDL staje się patogenna, złowroga i może pośrednio doprowadzić do miażdżycy, do choroby wieńcowej lub do zawału serca? Istnieją dwa mechanizmy:

  1. Cząsteczka LDL może stać się patogenna wskutek utlenienia transportowanego w niej cholesterolu. W jaki sposób cholesterol może się utlenić? Cholesterol może się utlenić wtedy i tylko wtedy, gdy zbudowany jest on z wysoce prooksydacyjnych, wielonienasyconych kwasów tłuszczowych omega-6. Ponownie, oleje roślinne.
  2. Cząsteczka LDL może stać się patogenna wskutek glikacji, czyli procesu przyłączenia się glukozy do białka ApoB-100 będącego integralną częścią cząstki LDL. Ryzyko glikacji białek w organizmie wzrasta wraz ze stężeniem cukru we krwi, najczęściej u osób z dysfunkcją insuliny, czyli de facto u osób z insulinoopornością. Ponownie, oleje roślinne.

W obu przypadkach — zarówno przez utlenienie, jak i przez glikację — uszkodzeniu ulega białko ApoB-100, zlokalizowane na cząstce LDL, czyniąc tę cząsteczkę patogenną.

Rozwiązanie problemu szkodliwości LDL nasuwa się wręcz samoistnie — unikać konsumpcji ewolucyjnie niespójnych ilości wielonienasyconych kwasów tłuszczowych omega-6.

Ani czerwone mięso, ani tłuszcze nasycone w nim zawarte nie są w żaden sposób odpowiedzialne za upośledzenie cząsteczek LDL, aczkolwiek faktycznie prowadzą do zwiększenia stężenia LDL we krwi.

I to jest dobra cecha, bowiem im wyższy jest cholesterol, tym sprawniejszy staje się układ hormonalny i odpornościowy. Testosteron, estrogeny i pozostałe hormony płciowe zbudowane są z cholesterolu. Do metabolizowania witaminy/hormonu D3 — a hormon ten niezbędny jest w funkcjonowaniu układu immunologicznego — potrzebny jest cholesterol. Błony komórkowe zbudowane są z cholesterolu. Twój mózg zbudowany jest z cholesterolu.

Miej zatem na uwadze, że unikanie lub celowe zaniżanie produkcji cholesterolu, np., przez konsumpcję olejów roślinnych czy przez łykanie statyn, prowadzi do armagedonu w Twoim układzie odpornościowym i hormonalnym, przede wszystkim negatywnie wpływając na hormony płciowe.

💡
Więcej o szkodliwości olejów roślinnych i o ich globalnym wpływie na organizm możesz przeczytać w poniższym artykule.
Into The Rabbit Hole, Vol. II
Dive into The Rabbit Hole of myths, lies and frauds of mainstream nutrition guidelines. This is the second part of ultimate knowledge cheat sheet.

Doktor Paul Mason szczegółowo wyjaśnia działanie cholesterolu.

Co z błonnikiem?

Zacznę od tego, że w przeciwieństwie do diety strict carnivore (mięso, sól i woda) dieta animal-based obfituje w przeróżne owoce. Sporo błonnika tak czy inaczej wpada wraz z konsumpcją tychże owoców.

Ale teraz kwintesencja mitu — co z błonnikiem z warzyw czy z „pełnych” ziaren? Przygotuj się na szok… ale błonnik nie jest w żaden sposób potrzebny do życia naszemu ludzkiemu gatunkowi. Powtórzę to — błonnik nie jest essential.

Zamiast bawić się w tutaj przepychanki słowne zapytam wprost: czy istnieje na tej Ziemi przynajmniej jedno randomizowane, interwencyjne badanie kontrolowane, które potwierdzałoby konieczność konsumpcji błonnika do życia?

Vice versa: czy istnieje również choć jedno randomizowane, interwencyjne badanie kontrolowane, które dowodziłoby, że brak błonnika w diecie — mowa oczywiście o zdrowej, pozbawionej przetworzonego pożywienia, papierosów i alkoholu diecie — prowadzi do jakichkolwiek chorób, powikłań, nowotworów czy problemów zdrowotnych?

No chyba nie.

Ponownie mamy tutaj do czynienia z korelacjami wysnutymi z mnogich, epidemiologicznych badań obserwacyjnych. Czyli bawimy się w korelacje typu „dieta bogata w błonnik powiązana jest z długowiecznością” albo „zmniejszona podaż błonnika w diecie powiązana jest z ryzykiem zachorowania na raka jelita grubego”.

A ja jeszcze raz na to: zmienne wykluczające, szum danych, „healthy user bias, unhealthy user bias”. Dziękuję.

Doktor Paul Mason rozwiewa wątpliwości dotyczące blonnika.

Co z witaminami?

Co z witaminą C?

No tak, przecież dzisiejsze warzywa są tak obficie obfite w witaminy, że hej… 😆

Wskutek wyjałowienia gleb na Ziemi dzisiejsze warzywa zawierają zaledwie procent witamin i minerałów, jakie jeszcze w latach 70. na potęgę zawarte były w ich przodkach. Być może wtedy ten argument miałby jakąś szansę przebicia, ale też nie do końca.

Tak się bowiem składa, że to mięso — zwłaszcza czerwone mięso, przede wszystkim narządy (organy, podroby) — dominują, królują, przodują i wygrywają, jeśli chodzi o stężenie witamin i minerałów. Czerwone mięso dostarcza wszyściutkich niezbędnych do życia witamin i pierwiastków.

Weźmy na celownik wątrobę. Taka wątroba wołowa — najlepiej jeszcze karmiona trawą wątroba wołowa — to prawdziwy i jedyny godny tego tytułu superfood na tej planecie. Istna multiwitamina.

Wątroba zjadana razem z wołowym sercem zapewnia nam naturalny, ewolucyjnie spójny i doprawdy tani zamiennik nawet najlepszych na rynku suplementów diety i multiwitamin. A wymieniłem zaledwie dwa organy.

Diety carnivore i animal-based zakładają bowiem sposób odżywiania znany jako nose-to-tail, czyli „od nosa aż po ogon”. Idea jest taka, że nie żywisz się wyłącznie mięśniami, tj., stekami, polędwicami czy mielonym mięsem, a wdrażasz do diety również narządy zwierzęce. Wątroba, serce, przepona, szpik kostny, jądra. Wszystko to zaopatruje Twoje ciało w niezbędne do życia mikroelementy.

Nie chcesz konsumować jakichś konkretnych organów? Albo żadnych? Cóż, samo mięso tak czy inaczej wiele Ci da, a resztę brakujących minerałów i witamin zawsze możesz uzupełnić innymi produktami albo suplementami. Czyli w sumie tak, jak na każdej innej diecie.

No dobra, „a co z witaminą C”? Na diecie strict carnivore, pozbawionej jakichkolwiek cukrów egzogennych, zapotrzebowanie na witaminę C spada do tak drastycznie niskiego poziomu, że witamina C zawarta w mięsie — szok, mięso zawiera witaminę C — jest w pełni wystarczająca do życia. Zapytaj Inuitów, czy suplementują witaminę C. 😜

Z drugiej strony dieta animal-based — a to na tej diecie jestem — zakłada konsumpcję organicznych, ekologicznych owoców oraz niepasteryzowanego miodu jako źródła węglowodanów. Moja dieta jest zatem bogata w witaminę C nie tylko dzięki mięsu i organom, ale również dzięki owocom, którymi rozkoszuje się codziennie w naprawdę sporych ilościach. Nie brakuje mi zatem żadnej witaminy C, ani jakichkolwiek innych witamin czy minerałów.

Paul Saladino wyjaśnia, że wszystkie niezbędny do życia składniki odżywcze znajdziesz w diecie animal-based.

Nie boisz się toksyczności witaminy A od zjadanej wątroby?

Nie przy ilościach wątroby, jakie zjadam. Konsumuję średnio może 50 gramów wątroby dziennie. To za mało, aby spowodować toksyczność witaminy A. To jest również ilość wątroby, jaką sam rekomenduję swoim Klientom, którzy pragną spróbować diety animal-based.

Przypominam sobie, że na świecie istnieje tylko jeden udokumentowany przypadek śmierci człowieka, spowodowanej zatruciem witaminą A. Była to wątroba niedźwiedzia polarnego. Nie krowy. Nie roślinożercy, a mięsożercy. Drapieżnika.

Jak dobrze wiemy, narządy drapieżników — zwłaszcza drapieżników żyjących w dziczy i mogących odżywiać się równie dzikimi ofiarami – są znacznie bardziej przesycone witaminami i minerałami.

Zgon z powodu przejedzenia się wątrobą drapieżnika ma zatem sens. Ale nie krowy. Nie kury czy indyka. Nie powszechnie nam dostępnych zwierząt hodowlanych.

Doktor Paul Saladino rozwiewa mit dotyczący toksyczności witaminy A pochodzącej od wątroby.

Nie boisz się toksyn z wątroby?

Boże, gdybym znalazł człowieka odpowiedzialnego za rozpowszechnienie tego mitu, to sam zjadłbym jego wątrobę — na żywca, niczym lew pożerający antylopę. Żartuję, oczywiście. Or am I?! 😉

Wątroba jest narządem odpowiedzialnym głównie za usuwanie toksyn z organizmu. Za detoksykację. Wątroba nie jest jednak magazynem toksyn. Wątroba nie przechowuje w sobie żadnych produktów zachodzących w niej przemian chemicznych.

Jezu Chryste, to jest podstawowa anatomia. Jeżeli ktoś faktycznie wierzył do tej pory w mit toksycznej wątroby, to brakuje tej osobie sporo podstawowej wiedzy o organizmie. Mam nadzieje, że tym krótkim wywodem pomogłem takiej personie nadrobić zaległą wiedzę.

Doktor Ken Berry obala mity dotyczące konsumpcji wątroby.

Nie boisz się fruktozy z owoców?

Niniejsze pytanie kierują do mnie osoby, które zdecydowanie za dużo i najpewniej bez żadnej weryfikacji nasłuchały się o tym, że w przeciwieństwie do glukozy — którą w sprawnym, wrażliwym na insulinę organizmie metabolizują niemal wszystkie komórki ciała — fruktoza może być metabolizowana wyłącznie przez wątrobę, potencjalnie prowadząc do obciążenia tego organu i do jego stłuszczenia.

Tylko po części jest to prawda. Owszem, izolowana fruktoza — np. fruktoza zawarta w syropach glukozo-fruktozowych, w sztucznym syropie z agawy, w przetworzonych produktach, w słodkich napojach — może być obarczona winą rozwoju niealkoholowego stłuszczenia wątroby (non-alcoholic fatty liver disease, NAFLD).

Stek wołowy rib-eye, awokado, daktyle Medjool, jabłko, ser z surowego mleka krowiego oraz niepasteryzowane mleko krowie.
Ekologiczne jabłka, awokado i daktyle Medjool to części goście w mojej kuchni.

Niemniej fruktoza naturalnie występująca w owocach i w miodzie nie powoduje tego schorzenia. Jest to związane z tym, że zjadając cały owoc dostarczasz ciału zawarte w tym owocu składniki odżywcze, witaminy i minerały niezbędne do odpowiedniego strawienia i zmetabolizowania fruktozy. Na podobnej zasadzie sztuczne witaminy, podawane w suplementach, nigdy nie dorównają tym naturalnie występującym w mięsie, w owocach czy w warzywach. Liczy się całość (complex), a nie tylko wyizolowany fragment tej całości.

Zgadza się, istnieje wiele wysokiej rangi randomizowanych, interwencyjnych badań kontrolowanych, które dowodzą szkodliwości fruktozy. Ale, niestety, badania te zawsze przeprowadzano z wykorzystaniem izolowanej fruktozy — fruktozy bez otaczających jej składników odżywczych. Nigdy nie z udziałem całych owoców czy miodu.

Nie istnieje z kolei żadne badanie, które dowodziłoby hipotezie, że owoce czy miód prowadzą do stłuszczenia wątroby w zdrowych, wrażliwych na insulinę ludziach.

Doktor Paul Saladino mówi o różnych rodzajach i o źródłach cukrów, w tym o fruktozie.

Zakończenie

Na świecie żyje wielu znanych, głośnych i prominentnych użytkowników zarówno diet animal-based, jak i carnivore. Niektórzy żywią się w ten sposób dłużej niż siedem lat, inni ponad dziesięć lat, a jeszcze inni nawet ponad lat piętnaście. Wszyscy z nich mają już grubo po czterdziestce, niektórzy nawet dochodzą do sześćdziesiątki. Dawno temu przekroczyli oni zatem tę magiczną barierę trzydziestu czy czterdziestu lat, po której człowiek rzekomo zaczyna się rozpadać i po której rzekomo ma z roku na rok jedynie powiększać swoją apteczkę o co raz to nowe leki.

A oni żyją, regularnie trenują i mają się dobrze. Nie biorą żadnych leków.

W czołówce znanych adwokatów odzwierzęcych i mięsnych diet zaliczają się, m.in., Paul Saladino, Ken Berry, Anthony Chaffe, Shawn Baker, Paul Mason, Jordan Petterson. Ja. 😝

Całe lata na czerwonym mięsie, z minimalną albo nawet z zerową ilością błonnika. Na narządach (podrobach) lub też bez nich. Z fruktozą lub bez. Zależy od specyfiki diety. Niemniej wszystkich nas łączy jeden mianownik — czerwone, bogate w tłuszcze nasycone mięso.

Mam wierzyć, że wszyscy mamy takie szczęście, że w ciagu tych długich, aktywnie i szczęśliwie przeżytych lat nie dopadły nas żadne rzekome skutki uboczne diety opartej o czerwone mięso bez błonnika? Co z setkami tysięcy innych ludzi, którzy również zaadaptowali tego typu diety?

Surowe, ekologiczne mleko krowie; twarożki z surowego mleka krowiego; sery pasterskie dojrzewające z surowego mleka krowiego.
Jedyne produkty warte zakupu w Carrefour w Galerii Kazimierz w Krakowie.

Dobrze wszyscy wiemy, ze gdy ktoś rozpoczyna przygodę z dietą, zwłaszcza z egzotyczną i kontrowersyjną dietą jak carnivore czy animal-based, to jest niczym wegański prawnik uprawiający CrossFit. Musi on o tym opowiadać wszystkim dookoła za wszelką cenę. Szczerze, ja też taki jestem.

Takich ludzi na dietach mięsnych i odzwierzęcych są setki tysięcy na całym świecie. Doprawdy, jeżeli kogoś miałyby dopaść rzekome negatywne skutki czerwonego mięsa czy braku błonnika, np., nowotwór jelita grubego, zawał serca czy cukrzyca typu II, to na pewno byłoby o tym głośno.

Na pewno można byłoby się doszukać takich wiadomości w lokalnych portalach internetowych, w mediach społecznościowych, a może nawet usłyszeć o takich incydentach w wiadomościach głównego nurtu (CNN, FOX, TVN, Polsat). Na pewno przecież rodziny i bliscy poszkodowanych chcieliby za wszelką cenę ostrzec ludzkość przed adaptowaniem złowrogich diet mięsnych i odzwierzęcych, co nie?

A tu jakoś... cicho. Nikt nie umiera z powodu konsumpcji czerwonego mięsa. Normalnie realizm magiczny. Jeśli hipotetycznie mają nas dopaść jakieś negatywne skutki naszych diet, to kiedy dokładnie się to stanie? Pod koniec naszego życia, w wieku 90, 100 czy tam 120 lat?

Trener personalny Karol Domański z Fabryki Ciao przy Fabrycznej 13 w Krakowie jest znany również jako Crofty Snake.
Gdy dobiję do 35. roku życia, to zapewne sobie randomo wezmę i umrę, bo przecież nasi przodkowie dożywali do 35 lat, co nie? 🤣

Szczerze powiedziawszy to wolałbym osobiście umrzeć na zawał serca — wskutek siedemdziesięciu ciągłych i nieprzerwanych lat konsumpcji czerwonego mięsa — trenując dwubój olimpijski w wieku stu lat niż przez ostatnie trzydzieści lat swojego życia borykać się z chorobami cywilizacyjnymi, spowodowanymi przez „normalną” dietę opartą o ziarna, oleje roślinne, warzywa i strach przed czerwonym mięsem.

Ale spokojnie, spokojnie. To się nie stanie. Wcześniej prawdopodobnie zginę wskutek brawurowej jazdy na rowerze.

Na koniec załączam ciekawy materiał, w którym doktor Ken Berry dokonuje dosłownego zaorania konwencjonalnych naukowców i lekarzy, straszących społeczeństwo przed konsumpcją czerwonego mięsa.

No właśnie, czemu?

💡
Dowiedz się więcej o przekrętach, mitach, kłamstwach i propagandzie współczesnego, konwencjonalnego konsensusu dietetycznego. Wejdź do Króliczej Nory i zyskaj świadomość, wiedzę oraz świeże spojrzenie, którego mainstreamowe wiadomości, Internet i influencerzy Ci nie dadzą.
Into The Rabbit Hole, Vol. I
Dive into The Rabbit Hole of myths, lies and frauds of mainstream nutrition guidelines. This is the first part of ultimate knowledge cheat sheet.